15.5.19

Diablak

(powrót do domu - wrześniowy wieczór)

Drugi rok z rzędu w maju w pada śnieg. W minioną sobotę, w słoneczny majowy dzień, widok ośnieżonych szczytów pasma babiogórskiego naprawdę zachwycał. Był widoczny z odległości ponad 50 km w linii prostej. Podobne wrażenie zrobił na mnie taki widok w gorący wrześniowy wieczór.

(Masyw Babiej Góry – zdjęcie pochodzi z repozytorium wolnych multimediów Wikipedii)

12.10.18

Na wzgórzu

Wczoraj na blogu u Kingi wpis zaczynał się od słów:
 
Jak wiecie są wzgórza, a na wzgórzach muszą być Anie...
(Zdjęcie zrobione w drodze na Jaskowiec o zachodzie słońca)

Odpowiem cytatem, który kiedyś skojarzył mi się z miejscowością, w której znajdują się rzeczone wzgórza. Być może coś pokręciłam, ale brzmiało to mniej więcej tak:
…Była to piękna okolica. Na wzgórzu wznosił się pałac królewski. Był to bardzo elegancki pałac, ozdobiony wieżyczkami i balkonami. W dolinie, pośród wesołych gajów, gdzie śpiewały ptaki i szemrały strumienie, rozsypane były gospodarstwa. Kwiatowe ogródki, sady i warzywniki otaczały domki o wysokich dachach. W jednym z domków, obok gospodarstwa ojca, mieszkała jej chrzestna matka. Domek ten nie był bardzo elegancki, ale warto o nim wspomnieć, bo chrzestna matka była wróżką, a domków wróżek nie spotyka się na każdym kroku.

Skromniutkie i nieduże
są domki dobrych wróżek
za płotem gęstych bzów.

W ogródkach dobrych wróżek
woń głogów, dzikiej róży
uderza nam do głów.

I każdy jest wzruszony,
więc wzdycha: - Co za domek!

Gdy niebo się zachmurzy,
chmurzy się domek wróżek,
znika za deszczem, w mgłach.

Gdy słońce świeci w górze,
rozbłyska domek wróżek
od progu aż po dach.

I każdy jest wzruszony,
więc wzdycha: - Co za domek!

Wszystkich potrafi urzec
znikomy domek wróżek.
Nie oprze mu się nikt.

Gdy zniknie – oczy zmrużysz
i widzisz domek wróżek,
chociaż przed chwilą – znikł.

I każdy jest wzruszony,
więc wzdycha: - Co za domek!



Wieczorami zasiadali sobie przy domowym kominie, przy trzaskającym ogniu i patrzyli na iskry przebiegające po płonących drewkach. Zegar tykał: „Tik-tak-tik”, para w kociołku szumiała, pokrywa pobrzękiwała jak cygański bębenek, a ojciec pomrukiwał razem z domowym kocurem. Czasem z tego błogiego pomrukiwania składała się przyśpiewka:

Najmilsza to godzina
wieczorem u komina
gdy nie przeszkadza nikt.

Nigdzie się nie wyrywam,
spokojnie czas upływa,
z zegara: „Tik-tak-tik”.

Hoduję sobie dynie,
czereśnie i brzoskwinie,
warzywnik mam i sad.

Nie skarżę się na nudę,
uprawiam swój ogródek
i bardzo jestem rad.
To był oczywiście Charles Perrault. "Kopciuszek" w polskim tłumaczeniu Hanny Januszewskiej.

1.2.13

Winter interior

...

La maison d'Anna G

Nowadays this is my huge fascination with Scandinavian style, climate of the north with all the Nordic influences. With a touch of Japanese minimalism. I like the polar nature of Nordic interiors for their pure style, raw, monochrome, with a bit of industrial. I have a soft spot for 'hollow' interiors, airy, with the breath, as if muted. Sometimes even whitened or even snowy :) I appreciate the simplicity, homogeneity and neutrality interior arrangements. Styles that captivate me, are basic, pure, eco, zen ... frugal, ascetic and very modest, built on base of white. Simple, clean lines, without unnecessary decorations, chrome, color excess, and trinkets. The colors that I use, are white and gray with a few drops of black. I always warm cool interior by adding elements of whitewashed ash or oak wood. I'm constantly looking for new solutions... :)